sobota, 16 czerwca 2012

Spowiedź Anorektyczki

Pyza: Witaj. Czy mogłabyś powiedzieć jak zaczęła się Twoja choroba?

Ania: Zaczęło się dwa lata temu, w pierwszej klasie gimnazjum. Przyszłam do nowej szkoły, mogłam zacząć żyć od nowa. No wiesz: na wstępie dostajesz czystą kartkę, nową szansę, bo nikt Cię nie zna. Dostałam się do dobrej klasy. Szybko się zaaklimatyzowałam, bo nie mam trudności z poznawaniem nowych ludzi. Jednak tak samo szybko zauważyłam, że nie pasuje do moich koleżanek. Wszystkie były szczuplutkie. Zaczynały dojrzewać ale tak jakoś niezauważalnie, w przeciwieństwie do mnie. Ja nie wiadomo kiedy dostałam okresu, zaczęłam tyć, miałam problemy z cerą, a mój biust urósł do rozmiaru małe D. Wyglądałam jak słoń przy koleżankach z klasy. Nie chciałam się wyróżniać w taki sposób, każda dziewczyna lubi ładnie wyglądać. Wtedy postanowiłam, że dorównam koleżanką z klasy, że ja też mogę być ładna i zgrabna. Zapisałam się na siatkówkę biegi i basen. Dodatkowo znalazłam w internecie kilka ciekawych ćwiczeń, które pomogłyby mi schudnąć. Jednak po dwóch miesiącach katorżniczych ćwiczeń efekty były marne. Wtedy zdecydowałam się na dietę. Wykluczyłam z jadłospisu słodycze, a także tłuste potrawy. Po pewnym czasie zrezygnowałam także z mięsa. Jadłam tylko warzywa, owoce, razowe pieczywo i chude dery. Tak się zaczęło.

P: Twoja dieta była bardzo uboga. Czy spożywałaś suplementy diety?

A: Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Za to spijałam dziennie kilka litrów zielonej herbaty, która wspomaga odchudzanie.
P: Kiedy zaczęły być widoczne efekty Twoich działań?

A: Po 2 miesiącach stosowania diety. Mniej więcej w tym samym okresie zaczęłam rosnąć i moja nadwaga "wyciągnęła się". Z 154 cm i 55kg zrobiło się 168 cm i 50 kg. Ale dla mnie to było zbyt dużo. Przyzwyczaiłam się do ćwiczeń i skąpych posiłków. Lubiłam taki tryb życia. W końcu doszło do tego, że ważyłam 46kg. Wtedy mama zaczęła się niepokoić, że schudłam tak dużo. Sama przygotowywała mi posiłki i pilnowała mnie przy jedzeniu.
P: Zaprzestałaś wtedy walczyć z samą sobą?

A: Nie. Wtedy nauczyłam się wykręcać od jedzenia. Dawałam jedzenie psu gdy mama nie patrzała, wtykałam do doniczek, rzucałam pod stół, oddawałam drugie śniadanie kolegom lub wywalałam do śmietnika. Potem było jeszcze gorzej. Przestałam przychodzić na posiłki. Rano wstawałam przed mamą, szłam do kuchni, piłam 3 herbatki i szłam do szkoły zostawiając na stole talerz na którym były okruch chleba, ubrudzony masłem nóż, by mama myślała, że zjadłam śniadanie. Zwiększyłam ilość zajęć pozalekcyjnych tak, bym cały tydzień, wszystkie popołudnia miała zajęte. Kiedy wracałam do domu mówiłam, że jestem zmęczona po treningach, szłam do pokoju i udawałam, że śpię. Mama przynosiła mi kolacje do pokoju, a wtedy ja mogłam ją wywalić, bo nikt mnie nie pilnował. Były dni kiedy jadłam tylko obiad, bo byłam zmuszona, a były takie gdy nie jadłam nic.
P: Igranie ze śmiercią. Jak to się skończyło?

A: Pewnego dnia mój organizm się zbuntował. Zemdlałam. Zabrali mnie do szpitala, bo upadłam na schodach i miałam rozbitą głowę. Po badaniu lekarz wziął moją mamę na stronę i dość długo rozmawiali. musiała wyśpiewać mu wszystko. ile jem, ile ćwiczę, ile i w jakim czasie schudłam, ja się odżywiam. Następnego dnia miałam już umówioną wizytę u psychologa.
P: Od jak dawna chodzisz na terapię?

A: Od 4 miesięcy.
P: Zrozumiałaś w końcu, że zrobiłaś źle?

A: Tak. Ale nadal nie lubię jeść zbyt dużo. Teraz nie mogę się wykręcać, żadna sztuczka z wywalaniem jedzenia by nie przeszła. Mama pilnuje mnie na każdym kroku, a szczególnie przy posiłkach.
P: Ostatnie pytanie: ile schudłaś przez rok choroby?

A: 13 kg.

P: Dziękuje za rozmowę.

Rozmowa wzięta ze strony www.wpmt.pl 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz